Forum Wielkie Imperium Bizantyjskie Strona Główna Wielkie Imperium Bizantyjskie
Cień tego czym było kiedyś
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

GAVIN DARKLIGHTER. W poszukiwaniu Gwiazdy Śmierci
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wielkie Imperium Bizantyjskie Strona Główna -> Kroniki Asterotha
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:44, 17 Kwi 2006    Temat postu: GAVIN DARKLIGHTER. W poszukiwaniu Gwiazdy Śmierci

Tu zamieszczam opowiadanie z uniwersum SW.
Rozdział 1


Szesnastoletni Gavin Darklighter stał oparty o ścianę w sali treningowej Świątyni Jedi na Courscant. Obserwował swoich rówieśników trenujących walkę na miecze świetlne podczas gdy na zewnątrz zapadał zmrok, ale tylko teoretycznie. W stolicy Republiki od tysięcy lat nigdy nie zapadł prawdziwy zmrok. Gdy tylko zachodziło słońce natychmiast zapalały się miliardy świateł w zwykłych mieszkaniach, światła ścigaczy czy neony różnych reklam. Wszystkie te światła powodowały, że znów stawało się jasno jak w dzień. Młody Jedi kochał tę planetę mimo, że nie urodził się na niej. Jego rozmyślania przerwał tryumfalny okrzyk jakiegoś ucznia, któremu udało się pokonać w walce rywala. W tej chwili było tylko dziesięciu uczniów podczas gdy reszta gdzieś się rozeszła.
- Hej Darklighter! Powalczymy?
Zaczepił go drobny chłopiec rasy ludzkiej z blond włosami. Od razu wydał mu się znajomy.
- Przepraszam czy my się znamy?
- Nie pamiętasz mnie? To ja Jai Maurik, siedzieliśmy ze sobą podczas wykładu mistrza Yody o medytacji.
- Ach tak teraz pamiętam! To ty spałeś mi na ranieniu.
- Hmm... to byłeś ty? A ja myślałem od kogo zarobiłem w nos. Czemu mnie walnąłeś?
- To nie byłem ja. Zdaje mi się, że ktoś z przednich rzędów ćwiczył podnoszenie Mocą przedmiotów i...
- Do rzeczy Darklighter!
- W każdym razie porządnie oberwałeś płytką projekcyjną od holoprojektora.
- Taa... Ten cios wydał mi się zbyt silny, może masz rację. No to jak walczymy?
- W sumie czemu nie.
Obaj weszli na jeden z ringów. Ustawili się w pozycji bojowej po czym wyciągnęli miecze. W byciu Jedi Gavin najbardziej lubił walkę na miecze. To wspaniałe charakterystyczne buczenie a po chwili pojawienie się przed nim plazmowej klingi o kolorze nieba. Gavin już miał włączyć swój miecz podczas gdy w tym momencie rozległ się dźwięki strzałów z setki karabinów laserowych. Po chwili do sali wbiegł trzy tuziny klonów-żołnierzy i otworzyły do nich ogień. Jego kolega z ringu dostał laserowym boltem w głowę. Śmierć przyszło po niego natychmiast, ale Gavin nie zamierzał skończyć tak jak on. Od razu zeskoczył z ringu i wskoczył na parapet. Kopniakiem wybił okno i bez namysłu wyskoczył na zewnątrz. Upadek z trzeciego piętra złagodził Mocą i łagodnie wylądował. Pod laserowym ostrzałem klonów, którzy pilnowali placu przed świątynią zaczął uciekać w stronę najbliższych zabudowań. Wokół niego ze świstem i smrodem Ozonu przelatywały laserowe bolty. Zza najbliższego budynku wyszedł żołnierz-klon i Gavin ujrzał wycelowaną w niego lufę karabinu. Po chwili nastąpił błysk wystrzału i zapadła ciemność.

-------------------------------------------------

Wspominanie jego nieszczęśliwego dzieciństwa przerwało mu pikanie komunikatora pokładowego. Od razu wrócił myślami do teraźniejszości. Siedział w ciasnej kabinie X-winga skierowanego do niezbadanych sektorów galaktyki by odszukać miejsce do założenia nowej bazy dla Rebelii. Sam Gavin miał obecnie trzydzieści dziewięć lat był białym mężczyzną rasy ludzkiej. Jego brązowa grzywka zakrywała jego czoło do połowy a broda, którą zapuścił na cześć jego ulubionego mistrza Jedi Obi-Wana Kenobiego była jak zwykle starannie przystrzyżona. Najczęściej chodził w czarnej zbroi szturmowca cienia, którą zdobył po dość długim i efektownym pojedynku na miecze świetlne. Nie nosił jedynie hełmu bo przez niego nic nie widział. Dodatkowo na zbroję narzucał krwisto-czerwoną pelerynę by podkreślić jego stopień generała w siłach Rebelii. No i taki ubiór miał jeszcze jeden atut, mógł łatwo ukryć swój miecz świetlny za fałdami peleryny. Gdyby wszyscy dowiedzieli się, że jest jednym z niewielu, którzy przeżyli pogrom jego życie zmieniłoby się w piekło. Leniwie sięgnął do włącznika komunikatora. Od razu na ekranie ukazał mu się obraz oficera Sojuszu w średnim wieku z przerzedzonymi siwymi włosami.
- Generał Darklighter słucham.
- Generale mam już dane o komandorze Skywalkerze o które pan prosił.
- Wspaniale. Zostaw je u admirała Ackbara by je przechował do mojego powrotu.
- Dobrze czy życzy pas sobie coś jeszcze?
- Nie to wszystko. Do usłyszenia.
Oficer zasalutował po czym transmisja się urwała. Nareszcie miał danie, których tak bardzo pragnął. Jednak w tym momencie skupił się nad wejściem w atmosferę planety. Zapiął pasy i chwycił mocno stery gotowy na turbulencje lub innymi nieprzyjemnymi zdarzeniami. Podejście okazało się wyjątkowo łatwe i już leciał tuż nad powierzchnią planety szukając dobrego miejsca na lądowanie. Po pięciu minutach wylądował na łączce otoczonej bujnym lasem. Nachylił się nad skanerem, by sprawdzić czy atmosfera pozwalała bezpiecznie oddychać człowiekowi bez spalenia przy tym płuc. Po otrzymaniu pozytywnego wyniku uspokojony oparł się o oparcie fotela i po chwili skrzywił się z bólu. Jego ukryty miecz świetlny wbił mu się boleśnie w plecy. Od razu wyciągnął zza pasa wyłączoną rękojeść i schował ją w kieszeni spodni. Ostrożnie otworzył owiewkę kokpitu i zeskoczył na ziemię. Zeskanował Mocą najbliższą okolicę i wyczuł setki dzikich stworzeń i jakąś wielką istotę nastawioną wrogo do wszystkiego co żyje. Wcisnął parę guzików w pancerzu, które były umieszczone na przedramieniu i uaktywnił urządzenie maskujące. Pod osłoną niewidzialności zaczął badać teren.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:45, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Rozdział 2

Minęło parę godzin odkąd wylądował na niezbadanej planecie. Powoli zaczął zapadać zmierzch i na nieboskłonie zamajaczyły kontury dwóch księżyców w kolorze lekkiej czerwieni. Mając przed sobą nieprzyjemną wizję nocnej wędrówki po nieznanej planecie gdzie mógł spotkać niezbadane jak dotąd gatunki stworzeń zaczął szukać miejsca na obozowisko. Dotarł do pasma wysokich gór. Szczęście mu dopisało i po niedługim czasie znalazł niewielką kotlinkę wręcz idealną do rozbicia obozu. Przywołał Mocą rękojeść miecza do dłoni i ruszył w stronę najbliższego drzewa. Włączył miecz i w następnej chwili usłyszał typowe burczenie i przed nim wyrosła metrowa klinga miecza świetlnego o kolorze purpury. Skupił swe myśli na gałęzi po czym cisnął mieczem w miejscu gdzie odrastała od pnia. Z głośnym trzaskiem gałąź spadła na ziemię a miecz sterowany Mocą powrócił bezpiecznie do dłoni Jedi. Skutecznie pociął gałąź na równe kawałki po czym wyłączył miecz. Ułożył kawałki w stosik i podpalił drewno niewielkim miotaczem ognia zamontowanym na drugim przedramieniu. Rozsiadł się wygodnie obok trzaskającego radośnie ogniska. Oparł się o kamień po czym zasnął. Obudził się dopiero nad ranem. Leniwie się przeciągnął i usiadł. Skrzywił się czując ból w plecach.
- No cóż takie są efekty drzemki na kamieniach. Muszę dostać się do mojego X-winga by powiadomić dowództwo, że ta planeta się nie nadaje. Za mało tu miejsc by ukryć jakikolwiek budynek.
Wstał przeciągnął się, kopniakiem rozrzucił tlące się już kawałki drewna by uniknąć pożaru. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu śladów niezwykłych zdarzeń, które miały miejsce podczas jego snu. Gdy niczego takiego nie znalazł odetchną z ulgą i ruszył w stronę miejsca lądowania. Niestety żeby dostać się do myśliwca Gavin musiał przejść niewielki kanion długości około stu metrów i szerokości dziesięciu. Nie zauważył żadnego zagrożenia i takiego nawet nie wyczuł, ale po kilku krokach w głąb kanionu od razu poczuł, że coś tu jest nie tak, nie wiedział tylko co. Czujnie się rozglądając ruszył wzdłuż kanionu trzymając przezornie rękojeść miecza świetlnego w dłoni. Mniej więcej w połowie kanionu dotarła do niego brutalna prawda. Wpadł w pułapkę zastawioną przez jednego z najgroźniejszych drapieżców galaktyki. Przed nim stanął największy Rancor jakiego kiedykolwiek widział. Miał około dwunastu metrów wysokości i był potężnie zbudowany. Pod Darklighterem ugięły się nogi i cofnął się o kilka kroków. Początkowo monstrum patrzyło się na niego, ale zaraz ruszyło w jego stronę. Gavin słyszał jego dudniące kroki i towarzyszące temu wstrząsy ziemi. Zamknął oczy i rozluźnił się. Wiedział, że bez śmierci Rancora droga do myśliwca pozostanie zamknięta. Zamknął oczy i przywołał do siebie Moc. Opatulił się nią niczym wielkim kocem po czym skupił myśli ku Rancorowi. Szukał w nim słabych punktów, miejsca gdzie mógł uderzyć by zadać jak najbardziej dotkliwe straty. Centymetr po centymetrze przeczesywał mentalnie ciało potwora w poszukiwaniu punktu przełomu. Owy punkt znalazł dopiero na czubku głowy potwora. Ścisnął mocniej rękojeść po czym wyrosła z niej metrowa plazmowa klinga w kolorze purpury. Odważnie zrobił kilka kroków w przód zastanawiając się czy walka z Rancorem to rzeczywiście dobry pomysł, ale uznał, że teraz już nie ma wyjścia. Rzucił się biegiem w stronę kroczącego w jego stronę Rancora i kilka metrów przed nim przywołał niewielką dawkę mocy by wykonać skok na jego głowę. Już prawie miał dosięgnąć głowy gdy potężny cios łapy potwora cisnął nim na ziemie. Jedi stracił całe powietrze z płuc. Wykonał kilka płytkich wdechów po czym pośpiesznie podniósł się na nogi. Mocą przywołał rękojeść do dłoni i ponownie ją uruchomił. Odskoczył od szarżującego Rancora na znaczną odległość i powoli zaczął tworzyć plan ataku na potężnego drapieżcę. W około nie widział żadnej dogodnej pozycji do wykonania zasilanego Mocą skoku na łeb zwierzęcia. Czuł, że powoli zaczynają mu puszczać nerwy i jest bliski paniki. Z trudem się uspokoił i powrócił do rozsądnego myślenia. Bardziej skupił się na poszukiwaniach i znalazł niewielką półeczkę skalną o szerokości paru centymetrów, ale idealną do jego planu. Rzucił się biegiem w stronę owej pułki unikając spadającej pięści Rancora, która uderzyła w ziemię obok niego omal nie zwalając go z nóg. Gdy był dostatecznie blisko przywołał Moc i wykonał skok. Wylądował miękko na półce po czym momentalnie się odwrócił się i wykonał kolejny skok celując w głowę Rancora. Skoczył na sekundę przed ogromną łapą drapieżnika, która zniszczyła niewielką półeczkę. Gavin wylądował na szyi Rancora i natychmiast doskoczył na czubek głowy i uniósł miecz skierowany ostrzem w dół i zagłębił w jego czaszce. Natychmiast dało się wyczuć odór palonego mięsa a Rancor natychmiast zaczął się wyrywać w spazmach bólu. Jedi mocno uchwycił się jedną ręką pofałdowanej skóry Rancora, a drugą kontynuował wbijanie ostrza. Ogromny drapieżnik zawył w agonii po czym postąpił parę kroków i zwalił się z łoskotem na ziemię. Darklighter schował ostrze po czym zbadał swoje obrażenia. Bez pomocy Mocy odczuł ból w klatce piersiowej i od razu wiedział, że ma złamane przynajmniej dwa żebra. Jego opanowanie w sztuce samo leczenia było niewystarczające by zagoić tak poważne rany więc ruszył chwiejnym kokiem w stronę X-winga. Jego myśliwiec trochę się zakurzył, ale tutejsza fauna nie dokonała żadnego akty zniszczenia. Wsunął się do kokpitu po czym wcisnął parę guzików i rozpoczął sekwencję startową. Chwycił za stery i poderwał myśliwiec z ziemi. Sterował nim do momentu opuszczenia atmosfery planety po czym wpisał trajektorię skoku nadprzestrzennego i zapadł w trans Jedi by spokojnie przeczekać okres lotu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:46, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Rozdział 3

Minęły już dwa tygodnie od misji na nieznanej planecie. Przez ten czas Gavin Darklighter siedział w bazie Sojuszu na planecie Altyr 5 pomagając admirałowi Ackbarowi w wielu tajnych operacjach wymagających taktycznego myślenia.
- Na wszystkie demony Xendoru! Czemu Ackbar wzywa mnie o tak późnej porze.
Rzekł do siebie Gavin i przygotował się do przekroczenia progu prywatnego gabinetu admirała. Gdy delikatnie zapukał w podwójne durastalowe drzwi te natychmiast się rozsunęły i wszedł do środka. Natychmiast przeszedł go dreszcz z zimna gdy wkroczył do wilgotnej atmosfery jaka wypełniała pomieszczenie.
- Proszę usiąść generale.
Odezwał się admirał gdy tylko drzwi zamknęły się za Gavinem. Ten natychmiast skierował się w stronę fotela stojącego naprzeciw biurka za którym siedział Ackbar.
- Więc przyjacielu, czego ode mnie chcesz?
Kalmarianin spojrzał na niego swymi wyłupiastymi oczyma.
- Czy słyszałeś o naszej bazie na Hoth?
- Tak. Została zniszczona przez imperium dwa dni temu.
- A czy wiesz kto przebywał w owej bazie w czasie ataku?
- Niech zgadnę, był to młody Skywalker.
Admirał wyglądał na zaskoczonego.
- Skąd to wiesz?
- Moi ludzie w szeregach imperium opowiedzieli mi trochę o nowym sporcie Vadera. To chyba oczywiste, że chce upolować Skywalkera, zapewne wyczuwa w nim wielki potencjał Mocy tak jak ja.
Z ust Kalmarianina dobył się głęboki gardłowy rechot.
- Wy Jedi nigdy nie przestaniecie mnie zadziwiać. Ale, powiedz mi kim są twoi ludzie?
Gavin założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersiach.
- To moja osobista siatka szpiegowska, uzyskana za pomocą łapówek i niewielkiej perswazji Mocą. Niezwykle przydatne przy tajnych operacjach.
- Hmm... Gdyby, każdy z przywódców Sojuszu był tak wyjątkowy jak ty już dawno wygralibyśmy tą wojnę. A tak przy okazji jakie są twoje plany z naszym Skywalkerem?
- Na razie poczekam na odpowiedni moment.
- Chcesz być jego mistrzem?
Gavin zachichotał.
- Wszystko co umiem osiągnąłem ciężkim treningiem bez mistrza. Nie wiem czy byłbym odpowiedni do tej roli. Nie! Moje plany są inne. Lekko nakieruję go na odpowiednią drogę i może trochę pomogę mu w szkoleniu, ale to wszystko.
- Moi ludzie poinformowali mnie, że po ataku poleciał na Dagobath. Czego on może szukać na tej opuszczonej i bagnistej planecie?
„Yoda!” Ta myśl od razu przyszła mu do głowy gdy usłyszał nazwę planety. Więc Skywalker zmierza na trening do Yody.
- Podejrzewam co on może tam robić, ale nie mogę tego nikomu zdradzić admirale.
- Cóż trzymaj swoje sekrety dla siebie. Hmm... A tak! Mam dla ciebie zadanie.
- Niech zgadnę znowu zniszczenie jakiejś imperialnej fabryki.
Kalmarianin znów zarechotał.
- Blisko! Blisko! Musisz zniszczyć fabrykę robotów na Nar Shadaa. Według Kyle’a Katarn’a imperium planuje stworzyć z nich patrole i wysłać na powierzchnię planet bez atmosfery w celu wykrywania naszych baz. Nie możemy do tego dopuścić! Poleć na Nar Shadaa i spotkaj się z Kyle’m i zniszczcie fabrykę.
- A ja myślałem, że jak zostanę generałem skończą się bzdurne misje.
- Głowa do góry. Ostatnio wszyscy dostają podobne misje. Lepiej nie trać czasu i idź się spakuj.
- Wyruszam natychmiast. Do widzenia admirale
- Powodzenia generale.
Po opuszczeniu gabinetu Gavin natychmiast pobiegł do swojego jednopokojowego „mieszkania” i wziął swój miecz świetlny, niewielki blaster i upewnił się, że jego urządzenia kamuflujące i miotacz ognia są w pełni sprawne. Uśmiechnął się do siebie i poszedł w stronę hangaru o swojego X-winga...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:47, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Rozdział 4
Myśliwiec Gavina łagodnie wylądował na jednym z niższych lądowisk portu kosmicznego. Nar Shadaa księżyc Nal Hutta był lekceważony przez imperium więc Gavin nie bał się zostawić myśliwca w publicznym porcie. Wyskoczył na płytę lądowiska i od razu ujrzał obsługę biegnącą do jego myśliwca. Całkowicie ignorując konserwatorów ruszył w stronę budynku celnego. Był to mały prostokątny budynek z dwoma plastalowymi oknami. Wnętrze było urządzone dość spartańsko. Jedno biurko z celnikiem, który nie za bardzo palił się do wykonywania swoich obowiązków. Gdy Gavin podszedł do niego ten machnął ręką i kazał iść dalej. Tak więc Gavin bez żadnych problemów dostał się na planetę. Nar Shadaa przyzwoicie wyglądała jedynie na najwyższych poziomach. Gdy schodziło się coraz niżej poznawało się ciemną stronę planety. Podszedł to turbowindy i przywołał ją, ta natychmiast przybyła więc wszedł do cylindrycznej turbowindy. Wcisnął guzik żądanego piętra i w pięć sekund później znalazł się w żądanej części miasta. Był to jeden z wyższych poziomów średniej warstwy miasta. Teraz tylko zostało mu znalezienie speluny w której miał się spotkać z Kyle’m. Knajpa nazywała się „Pod Ślepym Kalmarianinem”. Według informacji Ackbara znajdowała się jakieś dwieście metrów na południe od jego obecnej pozycji. Zakręcił w lewo i wszedł do oszklonego pasażu z którego roztaczał się widok na niebo i powietrzny ruch księżyca przemytników. Wtedy naszła go zabawna myśl, że gdyby miasto było co najmniej tysiąc razy większe mogłoby uchodzić za stolicę galaktyki Courscant. Jego uwagę zwróciły zwłoki człowieka o śniadej skórze i blond włosach, tylko tyle mógł ustalić, ponieważ leżały one do niego plecami. Gavin wyuczył Mocą, że życie dawno opuściło te ciało. Wydało mu się to dziwne, że nikt nie uprzątnął zwłok, które leżały dokładnie w połowie drogi przez pasaż. Aby nie rzucić na siebie jakiejś uwagi udawał, że ciało w ogóle go nie interesowało. Gdy przechodził obok zwłok natychmiast uruchomił się zapalnik bomby schowanej wewnątrz martwego ciała. Gavin wyczuł od razu co się święci i skokiem zasilanym Mocą uciekł z pola rażenia ładunku wybuchowego. Niestety pasaż się złamał w pół i zjeżdżając do krawędzi niechybnie zginął by gdyby w ostatniej chwili nie chwycił się pręta wystającego ze zniszczonej podłogi. Czasu miał niewiele, pręt powoli zaczynał się łamać a sama resztka pasaży chwiała się jakby zaraz miała runąć w dół. Zamknął oczy i uspokoił się, zaczął się mocno koncentrować na Mocy i gdy otworzył oczy wszystko działo się w zwolnionym tempie. Przy wspomaganiu Mocą podciągnął się i wdrapał się do wnętrza resztki pasażu. Natychmiast rozpoczął bieg w stronę końca pasażu, ale gdy był w połowie drogi poczuł mocne szarpnięcie. Okazało się, że pasaż zaczął się walić za jego plecami. Nie czekając na zakończenie tej historii przywołał do siebie Moc i przy jej wspomaganiu natychmiast doskoczył do wyjścia nim pasaż całkowicie runął w dół. Spojrzał za spadającymi resztkami i ciarki go przeszły po plecach gdy wyobraził sobie, że spada wraz z nimi kilkaset metrów w dół.
- Na demony Xendoru! Chyba nadepnąłem komuś na odcisk.
Ruszył w dalszą drogę i w ciągu pięciu minut znalazł się przy poszukiwanej spelunie. Gdy wszedł do środka natychmiast uderzył go zapach tanich trunków i zapachu cygar i tym podobnych używkach. Podszedł do umówionego stolika i czekał. W między czasie podrywała go jakaś ludzka dziewczyna o kasztanowych włosach, ale Gavin uprzejmie odmówił i skłamał, że jest żonaty. Po dwudziestu minutach czekania do baru wkroczył Kyle Katarn (nie będę go opisywać bo chyba wszyscy wiedzą jak wygląda Katarn) i natychmiast podszedł do stolika przy którym siedział Gavin.
- Widzę, że nieźle się trzymasz.
Gavin popatrzył na niego kpiąco.
- Tak jasne. Mam lekki rozstrój nerwowy, dziś o mało co nie zginąłem i mój miecz świetlny uwiera mnie w plecy! Jest po prostu wspaniale?
- Co to znaczy o mało co nie zginąłem?
- Ktoś ukrył ładunek wybuchowy w zwłokach leżących na pasażu. Ledwo mi się udało.
- Na twoim miejscu bym się tym nie za bardzo przejmował. To tutejsza wojna gangów. Zawsze zastawiają na siebie takie pułapki, ale najczęściej to cywile w nie wpadają. Niech to szlag! Ci przeklęci szturmowcy mogli by się do czegoś przydać i zaprowadzić jakiś porządek.
Gavin pociągnął się za brodę i spojrzał na Kyle’a i przeraziło go z jaką obojętnością to mówi. Ale nie mógł nic zrobić. Gdyby zabawił się w stróża praworządności natychmiast połowa planety wiedziała by, że jakiś Jedi przeżył. Potem cała galaktyka i imperium z Vaderem na czele urządziło by sobie łowy na samotnego Gavina Darklightera.
- Mieliśmy pozbyć się jakiejś fabryki. Wolisz zabrać się do roboty czy pogadać w tej zapuszczonej dziurze?
- Ja jestem gotowy a ty?
- Ja również.
- No to ruszajmy. Musimy zejść tylko kilka poziomów niżej, aż do samego poziomu 0.
- Fabryka ukryta na takiej głębokości? Nic dziwnego, że niemal nikt jej nie zauważył.
- Chodź za mną. Zrobiłem małe rozpoznanie terenu i zaprowadzę cię tam najkrótszą drogą.
Obaj wyszli z baru nie wiedząc, że są obserwowani...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:47, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Rozdział 5

Szli razem ciemnym i wąskim korytarzem. Od razu można było stwierdzić, że był mało uczęszczany przez siły porządkowe. Był brudny i cuchnął niczym martwy Bantha. Katarn zdawał się nie wyczuwać przykrego zapachu, ale Gavin musiał mocno się powstrzymywać by nie zwymiotować. Szli tak jeszcze z pięć minut aż doszli do niewielkich ledwie zauważalnych drzwi. Kyle wcisnął parę guzików na tablicy obok i droga stanęła otworem. Okazało się, że jest to dobrze ukryty szyb turbowindy. Oczywiście wyglądała ona jakby nie była konserwowana od wieków.
- Eee... Kyle ty chyba nie chcesz wejść do środka?
- Oczywiście, że chcę. To jedyna bezpieczna droga do tej cholernej fabryki.
- Starą turbowindą, która była już do d... kiedy moja babcia miała 20 lat!
- Spokojnie. Spokojnie. Widziałem jak trzyosobowy patrol szturmowców zjeżdżał nią jakiś tydzień temu. Jeśli pod nimi się nie załamała to pod nami również.
- Hmm... Jeśli utkniemy w tej przeklętej windzie będzie to twoja wina. I wiesz co? Wtedy z wielką przyjemnością nakopie ci w d....
- Hahahahahaha! Ciekawe słowa jak na Rycerza Jedi. Ciekawe, co by powiedział twój mistrz gdyby cię teraz widział.
- Jak mówiłem nie miałem mistrza. Ale zapewne złajałby mnie mówiąc: „Gniew prowadzi na Ciemną Stronę Mocy”. A tak przy okazji nie masz wrażenia, że jesteśmy obserwowani?
- Zdaje ci się. Ale na wszelki wypadek może wybadasz to Mocą?
- Próbowałem. Nie wiem czemu, ale niedaleko nas jest jakby bąbel gdzie nie sięga Moc. Nie wiem, co to może być.
- Ja tez nie wiem, co to może być, ale lepiej chodźmy już do środka. Im prędzej zamkniemy fabrykę tym szybciej wrócimy do domów.
Weszli do cylindrycznej turbowindy i zaczęli zjeżdżać na sam dół...

Boba Fett Oparty o ścianę z uśmiechem słuchał rozmowy Gavina z Katarn’em. Później, gdy usłyszał o problemch, jakie ma Darklighter z wyczuciem go poprzez Moc musiał się powstrzymać by nie wybuchnąć śmiechem. Spojrzał na jego ramię gdzie owinęło się niewielkie zwierzątko zwane Isalamirem. Gdy dostał to zadanie szukał sposobu by zniwelować przewagę, jaką była Moc. Znalazł ją niedawno, gdy czytał stare holokrony Jedi znalezione na Dantooine gdzie około cztery tysiące lat temu była enklawa Jedi. W tych zapiskach znalazł wzmiankę o niewielkich zwierzątkach zwanych Isalamirami, które miały niesamowitą zdolność odpychania Mocy. Ścisnął mocniej rękojeść blastera. Teraz dopiero pokaże na co go stać! Gdy pokona Jedi wszyscy w galaktyce przekonają się, że jest najlepszym łowcą nagród w galaktyce...

Zjeżdżając w dół Gavin mimowolnie obawiał się, że w każdej chwili nastąpi jakaś awaria. Wszystko trzeszczało i czasami nękały ich jakieś wstrząsy. Gdy wyszli z windy i stanęli na stałym gruncie Gavin poczuł wielką ulgę. Katarn nic nie mówiąc machnął ręką i sam ruszył południowym korytarzem. Nie mając wielkiego wyboru Gavin poszedł za nim. Szli w milczeniu jakieś dwadzieścia minut co jakiś czas stawali i nasłuchiwali czy nikt ich nie śledzi lub czy nie ma w pobliżu jakiś patroli. Gdy mijali rozwidlenia Kyle zawsze chwytał za zawieszone u pasa granaty błyskowe lub mocniej zaciskał dłoń na blasterze. Gavin zawsze lubił misje z Kyle’m ponieważ jako jeden z niewielu nie traktował sprawy jak inni którzy mieli syndrom typu: „Zbawię całą galaktykę” lub „Regulamin misji należy przestrzegać co do paragrafu”. Nie Kyle taki nie był, on traktował go z szacunkiem i Gavin traktował go z szacunkiem. Było to partnerstwo na zasadzie ufności i przyjaźni. Nigdy nie kłócili się o to kto załatwi brudną robotę. Kiedy się dało robili to razem i czasami razem lądowali w poważnym gównie, ale zawsze jeden drugiego wyciągnął z owego gówna niezależnie jak głęboko było. Spojrzał na człowieka przed nim i przypomniał sobie ile z nim misji przeżył. Było ich dużo, ale najbardziej w pamięć wryły mu się te najtrudniejsze, które w tamtych czasach dały im największą satysfakcję między innymi: Bakura, Kashyyyk, Tatooine, lub Courscant. Właśnie przypominał sobie jedną z nich gdy przy najbliższym zakręcie Kyle zatrzymał go i szepnął:
- To już tutaj. Cholera sprawy trochę się skomplikowały, wejścia pilnują szturmowcy.
- Ilu?
- Dziesięciu. Jeśli zacznie się strzelanina możemy zapomnieć o wejściu niepostrzeżenie i cichym załatwieniu sprawy.
- Mam pomysł chodź ze mną.
- Co ty chcesz zrobić?
- Zaufaj mi! Chodź!
Ruszyli raźno w stronę szturmowców. Nim ci ich w ogóle spostrzegli Gavin wyperswadował im Mocą, że nic nie widzą. Zaraz potem wmówił dowódcy, że minął już czas ich służby. Najwyższy ze szturmowców, jedyny z żółtym naramiennikiem odwrócił się do reszty.
- Chodźcie chłopaki czas się zluzować.
Grupka ruszyła w stronę gdzie tunel rozwidlał się na dwoje i ruszyli prawą odnogą.
- Dobra robota. Teraz chodź ze mną.
Ruszyli lewą odnogą i przy paru metrach tunel nagle zakręcił i zobaczyli wielkie durastalowe drzwi. Kyle podbiegł do nich i wyjął niewielki czujnik. Ten zaraz zaczął cicho piszczeć. Przesunął nim w lewo prawo, potem z zadowoleniem z powrotem schował go.
- Nie ma zabezpieczeń możemy je otwierać.
- Pozwól, że cię w tym wyręczę.
Podszedł do drzwi wyciągając zza krwistej peleryny rękojeść miecza świetlnego. Włączył guzik i natychmiast pojawiła się purpurowa klinga i znajome buczenie.
- Odsuń się trochę.
Kyle posłusznie cofnął się kilka kroków. Gavin użył Mocy i wyszukał urządzenie odpowiedzialne za rozsuwanie drzwi. Nie było to trudne urządzenie to zawsze było największym, wystarczyło określić które z nich jest naprawdę największe, Natychmiast wbił miecz w tamto miejsce. Rozległ się głośny syk i charakterystyczny zapach topionego metalu. Drzwi z sykiem otworzyły się a Gavin uśmiechnął się do Katarn’a.
- Niech zgadnę chciałeś je wysadzić?
- Cholera Darklighter zaczynam naprawdę obawiać się o swoją przyszłość. Jeszcze wygryziesz tak staromodnego najemnika jak ja.
- Powoli mam dość misji. Możesz się nie obawiać niczego z mojej strony.
- Kamień serca. A teraz idź przodem.
Ostrożnie weszli w głąb fabryki rozglądając się na wszystkie strony. Weszli do dużej hali ze sprzętem do transportu różnych rzeczy. Kyle rozmieścił ładunki na paru z nich i ruszyli dalej. W drugiej nie znaleźli absolutnie nic. Gavin poinformował go, że zostały jeszcze trzy. W trzeciej znaleźli kilka pasów transmisyjnych i urządzenia konstruujące kolejne roboty. Kyle natychmiast rozmieścił ładunki na najważniejszych urządzeniach i potwierdził, że mogą iść dalej. W czwartej natknęli się na oddział piętnastu robotów. Były to słaba i chude konstrukcje o patykowatych nogach i rękach. Niemal przypominały te z Wojen Klonów. Gavin nie czekał na Katarn’a i jednym skokiem znalazł się tuż przy nich. Fioletowe ostrze ożyło i ścięło głowę pierwszemu z robotów, które jeszcze nie zdążyły zareagować. Gdy zrozumiały co się właśnie dzieje natychmiast otworzyły ogień z ciężkich blasterów. Bez problemu sparował je mieczem i zamierzał rzucić się na najbliższego, ale zdążył już powalić go laserowy bolt wysłany przez Katarn’a. Gavin odwrócił się w lewo i przyciągnął Mocą najbliższego robota i szybkim ciosem przeciął go wzdłuż. Nie zważając na ostrzeliwujących się robotów i Katarn’a rzucił mieczem w te, które atakowały jego. Uchylając się przed laserowymi boltami rzucił mieczem i nakreślił w wyobraźni jego trajektorię. Rozkazał lecieć mu po wąskim łuku i z satysfakcją stwierdził, że trzem robotom odpadły głowy. Jednak z przerażeniem stwierdził, że jeden robot przetrwał i właśnie mierzy w niego. Na pewno nie zdąży przywołać miecza do ręki więc postanowił sięgnąć do sztuczek Ciemnej Strony. Wciągnął rękę w stronę robota i ją wyprostował. Zaczął powoli zaciskać pięść. Robot uniósł się w powietrze po czym przechylił się na plecy, wtedy Gavin momentalnie zgiął rękę w łokciu i ujrzał jak robot pęka na pół. Natychmiast przywołał miecz i znów go włączył. Prawie połowa robotów atakujących Katarn’a zastała unicestwionych. Skokiem wylądował na głowie robota obalając go na ziemię a następnie dobijając mieczem. Uchylając się przed boltami Katarn’a i robotów powalił kolejnego jednym czystym cięciem w klatkę tors robota. Zostały tylko dwa roboty, ale Gavin nawet nie wysilił się by je atakować, bowiem te natychmiast zostały skoszone serią oddaną przez Katarn’a. Ujrzał jak wychodzi zza skrzyń i pogratulował dobrej walki. Jednak nie wiedzieli, że walka dopiero się rozpoczyna. Wielkie odrzwia otworzyły się i ze strachem obaj patrzyli się jak zza nich wychodzi dziesięciometrowa samobieżna machina krocząca. Była to potężna kwadratowa kabina z zamontowanym po lewej stronie potężne ramię służące do miażdżenia wrogów i dodatkowo miotaczem ognia, a po prawej działko obrotowe dość dużego kalibru.
- O nie...
To było jedyne co mógł powiedzieć Gavin na taki porażający widok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:48, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Stali w osłupieniu przyglądając się potężnemu robotowi. Nie byli pewni czy ich widzi, ale woleli poczekać na jego pierwszy ruch. Robot skierował na nich swe zielone receptory i przez dłuższą chwilę przyglądał im się. Gavin spojrzał na Katarn’a i widząc, że on również jest mocno zaniepokojony ścisnął mocniej rękojeść miecza świetlnego. Maszyna w końcu wykonała swój pierwszy ruch. Uniosła potężne ramię i spuściła je z impetem pomiędzy mężczyznami. Pomimo, że ramię spadło metr od niego siła impetu zwaliła Gavina z nóg. Natychmiast się podniósł i włączył miecz świetlny. Wiedział co musi zrobić. Kyle ze swym zwykłym blasterem nie ma szans w starciu z dobrze opancerzonym robotem kroczącym klasy Drednot. Chciał skoczyć na mostek a z niego na szczyt robota, ale Gavin nie przewidział czasu reakcji jakiego potrzebowała maszyna na powstrzymanie go. Dokładnie w połowie skoku zderzył się z potężnym bojowym ramieniem i przeleciał dobrych parę metrów po czym z impetem grzmotną o ścianę. W wyniku zderzenia stracił całe powietrze z płuc i na dodatek upuścił miecz świetlny. Chwiejnie podniósł się na nogi i widząc, że robot zajął się Kyle’m schowanym za stosem potężnych skrzyń sprawdził czy nie ma żadnych złamań. Przywołał miecz świetlny do ręki, uruchomił go i ponownie rzucił się na robota. Tym razem zmienił plan. Wskoczył na ogromny kontener wysokości co najmniej dziesięciu metrów, potem na trochę wyższą a następnie na nam szczyt robota. Niestety nie przewidział, że robot ma zbyt zręczne ramię i natychmiast znalazł się w uścisku trzech mechanicznych palców. Zacisnęły się z potężnym uciskiem i gdyby nie pancerz Gavin zapewne miałby już skręcony kark. Sięgnął Mocą i próbował rozluźnić uścisk, ale nie mógł się skoncentrować. Wiedział, że ma bardzo mało czasu, już słyszał mdlący dźwięk łamanego żebra. Nie musiał długo czekać na śmiertelną ranę. Wystarczy, że kolejne złamane żebro przebije płuco lub serce i już może pożegnać się z życiem. Z wielkim wysiłkiem włączył miecz świetlny i próbował uciąć jeden z palców. Ostrze przejechało po przedramieniu robota nie czyniąc poważniejszych szkód. Gavin przywołał się do porządku. Musiał działać skutecznie, ale to nie było łatwe. Z trudem oddychał a żelazny uścisk robota zacieśniał się z każdą sekundą. Zamachnął się drugi raz z większym sukcesem. Spowodował uszkodzenie i rozluźnienie jednego z palców i bez problemu wydostał się uchwytu. Miękko wylądował na podłodze, ale musiał szybko szukać schronienia gdyż ożyło obrotowe działko Drednota. Gavin został zasypany tysiącami laserowych boltów. Z wielkim trudem odbijając każdy lecący w jego stronę pocisk skoczył za najbliższą skrzynię. Traf chciał, że tam właśnie ukrył się również Katarn.
- Kyle czy wiesz cokolwiek o maszynach bojowych klasy Drednot?
- Niewiele. Są dwa rodzaje drednotów. Drednot i Drednot wsparcia. Drednot wsparcia ma zainstalowany miotacz ognia, wyrzutnię rakiet i działo obrotowe. Natomiast Drednoty w wersji normalnej mają ramiona służące do łamania karków przeciwnikom, miotacz ognia i czasami wbudowane działo obrotowe.
- Cholera! Nie czas na żarty! O rodzajach drednotów pogadamy później! Lepiej powiedz mi jak to gówno unicestwić.
- Drednoty to stare maszyny. Podobno wybudowano je jedynie po to by wyposażyć w nie flotę Katańską. Stara Republika nie szczędziła na materiałach. Jest to jeden z najrzadszych robotów tej klasy w galaktyce. Ma diabelnie gruby pancerz. By go unieszkodliwić musisz zniszczyć „mózg” tej maszyny. Znajdziesz go niemal tuż pod pancerzem.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz. Życz mi szczęścia.
- Ja odwrócę jego uwagę.
- Nie wygłupiaj się! Z tym blasterem masz takie szansę jak zabić kamyczkiem szarżującego Rancora!
- Kto tu mówi o blasterze? Mam rakietnicę.
- Skąd do cholery wziąłeś rakietnicę?
- W tych skrzyniach jest wiele interesujących rzeczy!
- Co!? To znaczy, że chowamy się za bombą która może nas zabić?!
- Przykro mi synku. Lepszego schronienia nie znajdziesz.
- Niech to szlag! Ostatni raz idę z tobą na misję. Osłaniaj mnie!
Wyskoczył zza skrzyni i w szaleńczym biegu pod ostrzałem laserowych boltów kierował się w stronę Drednota. Gdy był nie więcej niż pięć metrów przed robotem skoczył i wylądował z powrotem na szczycie robota. Chwycił się mocno za co się tylko dało i próbował nie dać się zwalić wierzgającemu robotowi. Potem wbił klingę aż po samą rękojeść w pancerz i zaczął wycinać otwór. Co jakiś czas musiał przerywać by Kyle odpalał pocisk z rakietnicy co powodowało nagłe wstrząsy robota. W końcu udało mu się wyciąć otwór w pancerzu i jego oczom ukazała się skomplikowana elektronika i niewielka czarna skrzynka. Zaczął dzieło zniszczenia niszcząc mieczem wszystko co tylko się dało. Robot nadal ostrzeliwał Katarn’a z działka obrotowego. Nagle przyszedł mu pewien pomysł.
- Kyle! Rzuć mi ładunek wybuchowy z detonatorem!
Katarn nawet nie pytał co mu chodzi po głowie natychmiast wyciągnął z torby oba przedmioty i cisnął nimi w stronę Jedi. Gavin przyciągnął je Mocą i wrzucił minę do wnętrza robota. Natychmiast zeskoczył na ziemię i skokiem dotarł do miejsca ukrycia Kyle’a.
- Skończ strzelać i zasłoń uszy!
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
Gavin wcisnął guzik detonatora i nagle poczuł potężny wstrząs, który rzucił nim i Kyle’m i ścianę. Jako pierwszy wstał Katarn.
- O cholera! To było niezłe! A tobie co się stało?
- (z grymasem bólu) Ach! Mam złamane co najmniej dwa żebra. Daj mi parę chwil.
Zagłębił się w medytacji w Mocy i zniwelował cały ból który nękał jego klatkę piersiową.
- Dobra chodźmy dalej.
Zajęli się z powrotem rozmieszczaniem ładunków w pozostałych dwóch halach. Nie spotykając, żadnego oporu rozmieścili wszystkie ładunki wybuchowe. Zaczęli się wycofywać. Kyle musiał cały czas podtrzymywać poważnie osłabionego trzymającego się za pierś Gavina. Gdy zaczęli wychodzić z fabryki stało się coś nieoczekiwanego. Przed nimi eksplodowała mina lądowa. Katarn grzmotną z impetem o ścianę i stracił przytomność, zaś Gavin spadł na powietrzną barkę, która akurat w tym momencie zaczęła startować. Nim Gavin doszedł do siebie i zdał sobie sprawę co się dzieje był już jakieś sto metrów od fabryki. Dźwignął się na nogi i ujrzał jak na drugim końcu barki ląduje człowiek w zielonym Mandaloriańskim pancerzu. Nie mógł uwierzyć, że stoi przed nim największy łowca nagród w galaktyce. Sam Boba Fett.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:49, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Niszczyciel Sithów, Gdzieś poza Galaktyką

Kapitan Darn Sargith kapitan największego statku w niezwyciężonej flocie Sithów stał na mostku i patrzył przez iluminator na całkowicie pozbawioną gwiazd przestrzeń. Ile to lat minęło od kiedy opuścili galaktykę w poszukiwaniu jakiejś potężnej broni dzięki której rzucą republikę na kolana? Coraz bardziej czuł się zmęczony życiem, zupełnie jakby przeżył jakiś nienaturalnie długi żywot. Jego rozważania przerwał jeden z nawigatorów.
- Panie kapitanie szacujemy, że powrót do galaktyki zajmie nam około pięć dni.
- Pięć dni? Lord Akoon życzył sobie by nie było żadnych opóźnień.
- Podróż przez niezbadane rejony poza galaktyką jest wyjątkowo trudna, cały czas siedzimy przed navikomputerami i staramy się omijać z daleka liczne czarne dziury.
- Niech tak będzie. Postaram się przekazać wieść o opóźnieniu Lordowi, ale spieszcie się jeśli wam życie miłe.
Nawigator pobladł, natychmiast ukłonił się i odszedł. Kapitan odwrócił się znowu twarzą do iluminatora i przyglądał się czarnej pustce i ostro zakrzywionemu dziobowi statku jakieś piętnaście kilometrów od niego. Przypatrywał się temu niezwykłemu widokowi z podziwem. Nie mógł uwierzyć, że jako jeden z niewielu ludzi odwiedził inne galaktyki, ale także ujrzał pustkę pomiędzy nimi. Nagle za swoimi plecami usłyszał się syk otwieranych drzwi i po chwili wszyscy na mostku zerwali się z krzeseł. Był niemal pewien, że sam Darth Akoon postanowił złożyć mu wizytę. Odwrócił się i jego plecy przeszył dreszcz (zawsze się tak działo gdy go widział) ku niemu szłedł niemal dwumetrowy człowiek był cały opatulony czarnymi szatami i nikt nigdy nie widział choćby kawałka jego ciała, ale gdy próbował przebić wzrokiem przepastną pustkę kaptura mógłby się założyć, że widział kawałek białej maski. Na rękach miał pancerne rękawice wykonane z jakiegoś chromowanego metalu, ale dokładnie na nadgarstkach miał wtopione jakieś kryształy, jak podejrzewał były to kryształy które wkładano do miecza świetlnego, ale nie miał pojęcia do czego służyły. Całą szatę spinał ciasno zaciśnięty brązowy pas przy, którym miał przytroczony miecz świetlny. Była to niezwykła broń nawet jak na Sitha. Miał najzwyklejszy wygląd, z jednej strony emiter ostrza, ale na końcu rękojeści miał piętnastocentymetrowy kolec na którym jeszcze do tej pory było widać ślady zakrzepłej krwi. Buty całkowicie ginęły w fałdach szaty, ale zapewne musiały być wykonane z tego samego materiału co rękawice bo słyszał metaliczny tupot gdy szedł. Uśmiechnął się.
- Lordzie Akoon cóż cię do mnie sprowadza?
Mroczna postać odpowiedziała sykliwym głosem.
- Jak sssszybko przybędziemy do galaktyki?
- Nasi nawigatorzy twierdzą, że za pięć dni.
- Czy to sssssspóźnienie jesssst konieczne?
- Mówią, że ta podróż jest niebezpieczna i starają się omijać czarne dziury.
- Dobrze widzę, że ssssię nie pomyliłem z wyborem załogi.
- Z wyjątkiem tego narwańca Lanna Draka, któremu chyba lekko odbiło.
- [syczy] Przyprowadźcie go do mnie ja z nim porozmawiam.
- Dobrze mój panie.
Akoon odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi. Gdy tylko zniknął za drzwiami kapitan przełknął gulę jaka mu się zrobiła podczas rozmowy z mrocznym lordem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Darth Akoon szedł korytarzami swego Meganiszczyciela w kierunku swoich komnat. Już cztery tysiące lat temu gdy zaczęły się wojny Mandaloriańskie przewidział, że siły Sithów pójdą w rozsypkę. Oszukał najlepszego kapitana jakiego siły Sithów kiedykolwiek miały i ukradł najpotężniejszy okręt jaki zbudowano i wyruszył poza galaktykę by przeczekać ta parę tysięcy lat, a następnie wrócić i rzucić Republikę na kolana, ale musiał ciągle powstrzymywać życie swojej załogi i dopilnować by nikt się o tym nie dowiedział. Ale teraz nadszedł JEGO CZAS, CZAS JEGO IMPERIUM I TRYUMFU...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 23:57, 17 Kwi 2006    Temat postu:

A to wyobrażenie Gavina Darklightera. Narysowane przez utalentowanego kolegę z innego forum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Czw 20:03, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Ta historia zwaliła mnie z nóg. Jest cholernie dobra, występują w niej albo wspomniani są znani bohaterowie. Ten początek, chyba rozkaz 66, niezłe, losy bohatera wplecione w starą sage SW. W końcu bohater, generał, Jedi z purpurowym mieczem, z pokaźnym arsenałem Mocy, przy walce z robotami użył chyba Force Crush (moc znana z drugiej części KotOR'a). Czyta się szybko, te opisy walki, szgególnie z Rancorem. Bohater nie wychodzi bez szwanku z walk. Trudno mi coś powiedzieć jeszcze, to nadawałoby się do książki z SW. Moja ocena to 9,98/10 (pełnej punktacji nigdy nikomu nie dam, taka moja zasada). Chciałbym tylko jeszcze więcej. Bardzo, bardzo... bardzo dobre. Pisz więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Czw 20:11, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Tak dla pewności bo narazie biosa nie dam. Gavin umie moce obu stron z powodu braku mistrza i sam poznawał techniki Jedi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Czw 20:16, 20 Kwi 2006    Temat postu:

To właśnie jest dobre, nie jest wyidealizowanym z gruntu niewiarygodnie dobrym Jedi. Jest chyba nawet trochę podobny to Kyle'a.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Czw 20:19, 20 Kwi 2006    Temat postu:

No może ciut bardziej po jasnej stronie Mocy niż Kyle, ale owszem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Czw 20:44, 20 Kwi 2006    Temat postu:

I to jest plus. Ogólnie barwna i fajna postać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Czw 20:47, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Więcej o niej w dziale Fan Hero.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Śro 1:10, 03 Maj 2006    Temat postu:

Greyorn musisz mi pomóc. Nie wiem jak zacząć następny rozdział.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Śro 1:18, 03 Maj 2006    Temat postu:

Ja? Czemu?
Może tak:
...Gavin ujrzał stojącą przed nim postać w zielonym pancerzu. Oczywiście, był to najlepszy łowca nagród, nawet Jedi z nim przegrywali. Czego mógł chcieć odemnie?- pomyślał Gavin. Jego rozważania przerwane zostały przez jego oprawce. Zapłacisz mi za to co wy wszyscy zrobiliście Jedi, dzięki tobie zarobie i zdobęde większy rozgłos- oznajmił Boba Fett...
Czy coś takiego, może się nada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Śro 1:20, 03 Maj 2006    Temat postu:

HA! Nawet niezłe. Chyba mam pewien pomysł...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 13:23, 11 Cze 2006    Temat postu:

Przerywnik, żeby nie złączało postów.
Powrót do góry
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Nie 13:24, 11 Cze 2006    Temat postu:

Purpurowe błyski miecza świetlnego, zapach ozonu, szybkie tempo barki a potem wybuch. Ból złamanych wcześniej żeber a potem ciemność….

Leżąc na łóżku Gavin próbował przypomnieć sobie co się wydarzyło. Nie wiedząc jak się tu właściwie znalazł, ale te rozmyślania przerywał co jakiś czas ostry ból świadczący o tym, że jeszcze żyje i jego żebra jeszcze się nie zagoiły. Kyle powiedział tylko, że przeżył bardzo ciężkie chwile i powinien wypocząć, ale jego nadal dręczyły myśli, że zdarzyło się coś niepokojącego. Nie miał pojęcia co, ale musiał wiedzieć co się stało. Pamiętał jedno: zielony mandaloriański pancerz, ale nie mógł skojarzyć sobie skąd był on mu znany. Dotknął głowy i poczuł pozlepiane krwią włosy i grudki skrzepłej krwi poprzyklejane do skóry czy pojedynczych włosków. Kto go tak do cholery urządził? Pytania, pytania same pytania, ale żadnej odpowiedzi. Do pomieszczenia wszedł Kyle. Odwrócił w jego stronę głowę.
- Kyle powiedz mi szczerze, kto mi to zrobił?
Kyle wydawał się zdziwiony.
- Nic nie pamiętasz?
- Nie-e co się stało?
- Może to i lepiej, że nic nie pamiętasz.
- Ale ja to muszę wiedzieć. Muszę znać cały przebieg wydarzeń.
- Może później. Lepiej odpocznij.
Katarn opuścił pomieszczenie a Gavin zamknął oczy i pogrążył się w kojącym i leczniczym transie Mocy.

Obudził się dopiero po paru godzinach. Czuł się teraz zdecydowanie lepiej, żebra go już nie bolały, nawet mógł usiąść. Zakuło go tylko w miejscu drugiego żebra. Nawet nieźle. Jednak dostał po chwili zawrotu głowy i musiał znów się położyć.
- Niech to szlag! Naprawdę muszę poćwiczyć te umiejętności leczące. Kiedyś doprowadzi mnie to do śmierci.
Gavin nie był zadowolony z niedawno poznanej techniki medytacji. Wyniki leczenia nadal pozostawiały wiele do życzenia. Przywołał do siebie całą potęgę Mocy jaką w tej chwili mógł zgromadzić i skierował jej działanie ku rannej głowie. Miał nadzieję, że załatwi to problem zawrotów. Gdy sondował Mocą ranną część ciała wszedł Kyle. Przyglądał mu się przez pewien czas z ciekawością.
- Chciałbym być Jedi. Nie miał bym wtedy tak silnego kaca po wieczornym balowaniu.
- Zazwyczaj pijesz tyle, że kaca po tym nie uleczy nawet Moc.
- Cholera. No, ale dość już o tym. Mam kiepskie wieści.
- Po tym co mi się stało gorsze już nie będą.
- Problem w tym, że są. Szturmowcy mają twojego X-winga. Chyba można go już spisać na straty.
- Niech to szlag. Lubiłem tą maszynę. Jak ja teraz stąd odlecę?
- Zabierze cię stąd mały prom szpitalny. Twój X-wing już jest stracony.
- Ale nadal może zabić parę imperialnych drani.
- Co?
Gavin wyciągnął z kieszeni małego pilocika z czerwonym guziczkiem i uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Ciekawe, ale to nie jest postępowanie Jedi.
- Nigdy nie mówiłem, że jestem Jedi. Jestem Gavin Darklighter generał sił zbrojnych Sojuszu Rebeliantów.
- Ale masz broń Jedi. Posługujesz się Mocą i nawet odebrałeś szkolenie Jedi.
- Nigdy nie będę Jedi. Ich zasady są zbyt staroświeckie. Jestem raczej błędnym rycerzem.
- Słyszałem już wieści o tym Skywalkerze. Podobno też coś tam umie robić z tą Mocą.
- Obi-Wan nie zdążył do wyszkolić. Jego potencjał jest duży, ale jest zbyt młody by to zrozumieć. Dawni Jedi szkolili swoich uczniów już od urodzenia, ale to był błąd. Ich prawdziwe szkolenie powinno się zacząć o wiele później.
- Rozmawiamy o szkoleniu a miałem powiedzieć ci o tym co się wydarzyło wtedy w fabryce.
- Nic nie pamiętam po za tą zieloną zbroją, chyba była mandaloriańska.
- Blisko.
Kyle opowiedział Gavinowi co się stało. O jego walce z Bobą Fettem i o tym jak szczęśliwie ocalał bo ten myślał, że jest martwy.
- A więc z nim walczyłem. Ale w tej walce było coś niepokojącego. Nie wiem co.
-W każdym razie za dwie godziny przyleci prom medyczny. Zabierze cię z powrotem do bazy a ja zaopiekuję się twoim pilocikiem.
Gavin dalej pogrążył się się w leczniczym transie Mocy. Czuł jak ból go opuszcza zostawiając jedynie ulgę. Jego myśli wędrowały po galaktyce ukazując mu najważniejsze miejsca z jego życia. Plac przy którym kiedyś stała świątynia Jedi. Widział miejsce fdzie prowadził kiedyś wykopaliska poszukując ruin enklawy Jedi. A potem zobaczył… Co to było? Ogromny niszczyciel, większy niż kiedykolwiek widział. Wyczuwał od niego wielkie stężenie Ciemnej Strony. Teraz wędrował korytarzami statku i dotarł do komnaty w której siedziała zakapturzona postać. Powoli podchodził bliżej, coraz bliżej gdy był tuż obo niek na się odwróciła i… Ach! Gwałtownie wyrwał się z medytacji dysząc ciężko. Twarz zlała mu się potem a żebra znów o sobie przypomniały. Co miała znaczyć ta wizja?

Dwa dni później.

Gavin wrócił do bazy na pokładzie medycznego promu szpitalnego zarezerwowanego na pewnego bogatego Korelianina. Od razu po wylądowaniu zabrali go do skrzydła szpitalnego gdzie szybko go poskładali. Nareszcie wrócił do swoich obowiązków. Przeczytał najświeższe raporty ze wszystkich operacji po czym sam napisał swoje sprawozdanie. Czuł się wybornie. Opuścił gabinet i udał się na długi spacer…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Pon 15:24, 12 Cze 2006    Temat postu:

Ciekawy pomysł, tylko co się właściwie stało, to jest dobre, tak pozwolić czytelnikowi na domysły. Dobre, bardzo dobre.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Pon 20:36, 12 Cze 2006    Temat postu:

W poprzednim rozdziale gdzie występował Gavin można mniej więcej się dowiedzieć dlaczego przegrał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Pon 21:27, 12 Cze 2006    Temat postu:

Mniej więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revan
Wielki Generał Cesarstwa



Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Bizantyjskie

PostWysłany: Śro 16:47, 06 Wrz 2006    Temat postu:

No Asteroth wkońcu przeczytałem to twoje.... eghm jakby to nazwać eee....
WSPANIAŁE! Kurwa wspaniałe opowiadanie! Podoba mi się Smile Szczególnie ta końcówka z tą wizją Gavina Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Śro 18:33, 06 Wrz 2006    Temat postu:

Hmm... niedługo rozkręcę opowiadanie z nowu, ale chciałbym najpierw dokończyć Asterotha

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Nie 1:13, 17 Wrz 2006    Temat postu:

No i nareszcie nowy rozdział

Rozdział 6
Ujawniona tożsamość

Darth Vader drugi po imperatorze najpotężniejszy człowiek w imperium siedział w promie szturmowym przygotowując się do ataku na bazę rebeliantów. Sam imperator zlecił mu tą misję przy czym zaznaczył, że ma ona najwyższy priorytet. Spojrzał w iluminator i zobaczył, że dziesięć pozostałych promów pełnych szturmowców również powoli schodzi w atmosferę w planety. Promem Vadera wstrząsnęły pierwsze turbulencje. Jednak dalsze schodzenie okazało się łagodne i po paru chwilach statek włączył swe repulsory by łagodnie osiąść na powierzchni planety. Mroczny Lord stanął przed rampą swego prom i poczekał aż z głośnym sykiem otworzy się. Przed rampą ustawili się stając na baczność dowódcy poszczególnych plutonów.
- Lordzie Vader nasze czujniki wskazują, że baza rebeliantów jest tuż pod nami! Jak dotąd nie wiedzą o naszej obecności.
- Świetnie pułkowniku. Podłóżcie ładunki i przygotujcie się do szturmu.
- Tak jest!
Dowódcy rozeszli się do swoich podwładnych zaś Vader machnął w stronę promu i po rampie zeszli zakuci w czarne zbroje szturmowcy cienia.
- Niech każdy dołączy do jednego plutonu.
Nic nie mówiąc posłusznie wykonali polecenie. Vader wyszedł przed ustawionych w formacje bojowe żołnierzy i spojrzał jak pirotechnik podkłada ładunki wybuchowe. Szybko się cofnął i wystawił trzy palce, później dwa, jeden, i ziemią wstrząsnęła siła potężnej eksplozji. Szturmowcy rzucili się w stronę powstałej dziury. Okazało się, że pod nimi leży coś w rodzaju hangaru. Wysokie pomieszczenie w którym stały jakieś skrzynie, kontenery i tym podobne rzeczy. Na podłodze leżało pięć ciał rebeliantów przysypane gruzem. Żołnierze imperium szybko zrzucili liny i zaczęli po nich spuszczać się na dno. Vader używając mocy po prostu tam wskoczył. Natychmiast posypały się na nich strzały laserowych błyskawic. Szturmowcy otworzyli ogień. Niektórzy padali z dymiącymi czarnymi dziurami w różnych częściach ciała. Vader chwycił za rękojeść swego miecza świetlnego i obudził do życia metrową klingę czerwonej plazmy. Odbił jeden strzał, drugi, trzeci, czwarty odbity strzał zabił jednego z rebeliantów.
- Posuwać się do przodu zabić wszystkich!
Szturmowcy ruszyli do przodu. Vader między nimi odbijając strzały kierowane w jego stronę. W pewnym momencie postanowił oddzielić się od głównej grupy i skręcić w jeden z bocznych korytarzy. Korytarz był krótki i szybko doprowadził go do średniej wielkości pomieszczenia na którego drugim końcu były rozsuwane drzwi. Na środku leżały zwłoki jednego z jego szturmowców cienia. Pierwsze co zwróciło uwagę Vadera było to, że nie zginął on od blastera czy wibroostrza, to były rany od miecza świetlnego. Przyklęknął przy zwłokach by je dokładnie zbadać, gdy nagle usłyszał syk rozsuwanych drzwi. Podniósł głowę i ujrzał… Nie to niemożliwe! Człowiek łudząco podobny do Obi-Wana Kenobiego zakuty w czarny pancerz szturmowca cienia (bez hełmu! Przyp. Autor) z krwistoczerwoną peleryną i mieczem świetlnym. Purpurowe ostrze miecza świetlnego było skierowane do dołu. W Vaderze natychmiast odżyły wspomnienia. Przypomniał swoją klęskę na Mustafarze i twarz Obi-Wana jak bardzo podobną do tej. Wydał ryk bólu jakże, pragnął zabić tego człowieka. Natychmiast się poderwał i dobył miecza. Nieznajomy zaczął iść z klingą miecza świetlnego wycelowaną w gardło Vadera. Mroczny Lord wysunął klingę swego miecza. Powoli dwóch przeciwników ruszyło na siebie. Nagle przeciwnik Vadera chwycił rękojeść miecza oburącz i ruszył biegiem. Vader przyjął postawę defensywną i sparował potężny cios. Poczuł, że jego mechaniczne protezy zaskrzypiały. Nieznajomy szybko odskoczył używając Mocy i wylądował pięć metrów od niego. Mierzyli się wzrokiem. Żaden nie ustąpił. Nagle Vader pchnął Mocą. Jego przeciwnik poleciał w stronę ściany, ale w ostatniej chwili zaparł się stopami zrobił parę salt i wylądował za nim. W locie ciął w stronę głowy Vadera. Mroczny Lord wykonał przewrót by uniknąć purpurowego ostrza. Przeciwnik wylądował lekko i zaszarżował na stojącego tyłem Vadera. Sith szybko odwrócił się i użył mocy błyskawic. Oponent przyhamował wyskoczył w powietrze i wylądował na kontenerze ustawionym w rogu. Z niego skoczył w stronę Vadera. Mroczny Lord zaczął szarżować w stronę nieznajomego Jedi. Nagle jego przeciwnik zmienił pozycję lotu i stopami trafił w biegnącego Vadera w klatkę piersiową. Zakuty w czarny pancerz Sith przeleciał połowę długości pomieszczenia by z głuchym łoskotem grzmotnąć w ścianę.
- Sithowe nasienie! Odebrałeś mi wszystko! Zabiłeś wszystkich Jedi! Wszystkich! Nawet dzieci! Giń plago galaktyki!
Vader skądś znał ten głos. Nagle sobie przypomniał. Kiedyś stoczył walkę na miecze świetlne z pewnym młodym padawanem. Zapamiętał ją bo o mało co nie został pokonany przez tego dzieciaka.
- No proszę. Gavin Darklighter we własnej osobie. Wyrównamy rachunki za tamten pojedynek.
Sith chwycił Gavina w potężny uścisk Mocy i próbował udusić, ale Jedi odepchnął go. Raz jeszcze grzmotnął o ścianę. Darklighter opadł na jedno kolano trzymając się za gardło i próbując złapać oddech. Wykorzystując moment słabości przeciwnika Sith poderwał się na równe nogi i ruszył na niego. Gavin w ostatnim momencie przetoczył się i poczuł, że czerwona klinga przecięła podłogę w miejscu gdzie przed chwilą się znajdował. Gdy skończył się turlać wykonał salto i stanął na nogach. Nagle do pomieszczenia padło pięciu szturmowców i otworzyło ogień. Nie czekając Jedi sięgnął Mocą po broń martwego szturmowca cienia. Dwie klingi obudziły się specjalnie by wykonać przepiękny taniec. Taniec kolorów krwi i purpury. Taniec piękni i śmiertelnie niebezpieczny. Czerwone ostrze odbijało laserowe błyskawice a purpurowym atakował Mrocznego Lorda. Sith był pod wrażeniem jego umiejętnościom w posługiwaniu się mieczem. Gavin wykonał proste pchnięcie w brzuch Vadera, ale ten sparował. Nagle ostrza zamieniły się rolami i teraz czerwone cięło z lewej wycelowane w jego ramię a purpurowe odbiło laserowy bolt. W końcu Vader przeszedł do ofensywy. Ciął podłużnie celując w głowę Gavina. Sprytny Jedi kucnął po czym wykonując obrót o 360 stopni wystawił nogę podcinając Vadera. Szybko poderwał się do skoku i wykonując pięć salt z włączonymi mieczami świetlnymi wylądował dokładnie w tłumie szturmowców. Lądując przepołowił wzdłuż jednego szturmowca a drugiemu obciął nogi w kolanie. Szybko znów wyskoczył w powietrze by znaleźć się za innym szturmowcem a następnie znów wyskoczyć i patrzeć jak jego kolega robi z niego sito. Zostało jeszcze dwóch i ranny szturmowiec. Wykorzystał moc i uniósł szturmowca nad ziemię a następnie ściągnął rękę do siebie łamiąc mu kark. Jego kompan uznał, że należy ratować własną skórę. Gavin rzucił w jego stronę jeden z mieczy przepoławiając go na pół zaś rannego żołnierza dobił drugim. Znów włączył obie bronie w tym samym momencie gdy Vader rzucił w jego kierunku swoją bronią. Ostrze wrogiego miecza uszkodziło zdobyczną rękojeść w miejscu generatorków zasilania i broń wybuchła Gavinowi w dłoni poważnie ja raniąc i ciskając na ścianę. Mroczny Lord przywołał broń do swej dłoni i powoli ruszył w jego stronę. Darklighter otrząsnął się z szoku i wstał. Powoli ruszył w stronę Vadera. Chód przerodził się w bieg i z mieczem uniesionym nad jego głową z rykiem wściekłości zaszarżował na Vadera. Sith przygotował się na odparcie ataki, ale tak silnego ciosu nie spodziewał się nawet od najpotężniejszego mistrza Jedi. Pod wpływem impetu musiał się cofnąć o krok. Potem na niego spadł kolejny cios. Jego klinga odbiła się od miecza Gavina kierując się w stronę jego głowy. Od śmierci uratowało go wyłączenie broni i odepchnięcie mocą przeciwnika. Dało mu to tylko kilkusekundową przerwę gdyż przeciwnik znów zaatakował zajadle. Rzucił się biegiem w jego stronę. Jednak gdy był tuż przy nim wykonał obrót o 360 stopni. Najpierw krwista peleryna uderzyła go w hełm i zasłoniła mu widok częściowo dekoncentrując a następnie miecz wytrącił mu z dłoni broń. Próbował sięgnąć mocą po broń ale kopniak w brzuch zdekoncentrował go. Gavin błyskawicznie ciął w dół odcinając Vaderowi obie jego mechaniczne nogi i popychając w stronę ściany. Leżąc bezradnie w rogi Vadera zalała fala przerażenia. Jego przeciwnik nie był Jedi. Widział to w jego oczach. Obietnica śmierci. Gdy zbliżał się w jego stronę unieruchomiony Sith próbował go odepchnąć mocą, ale za każdym razem Gavin skutecznie się bronił. W końcu znów próbował sięgnąć po miecz, ale Gavin odepchnął go w przeciwległy kąt sali. Podszedł już wystarczająco blisko na zadanie ciosu. Skierował purpurowe ostrze swego miecza w dół i uniósł go nad głowę. Przed śmiercią Vadera uratowało jedynie wtargnięcie pięćdziesięciu szturmowców którzy natychmiast skierowali ogień do Gavina. Szybki Jedi wykonał skok zasilany mocą i szybko zniknął za zasuwającymi się drzwiami skutecznie je blokując. Dwóch żołnierzy podeszło do Vadera i bezpiecznie odeskortowało go do promu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revan
Wielki Generał Cesarstwa



Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cesarstwo Bizantyjskie

PostWysłany: Nie 1:47, 17 Wrz 2006    Temat postu:

cholera to ten Gavin silny chłop jest! Very Happy
Super rozdział, fajnie się go czytało, oraz oczywiście wspaniały opis walki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Nie 1:47, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Muahahaha

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Nie 18:23, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Jakąś ciote z tego Vadera zrobiłeś a on dobrze walczył gdy się osfoił z ciemną stroną. Jedno pytanie, kto użył mocy błyskawic? Rozdział zejebisty, walka też dobra, nie najlepsza chyba ze wszystkich w rozdziałach o Gavinie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asteroth
Cesarz Bizantyjski



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1821
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wielka Twierdza Bizancjum

PostWysłany: Nie 18:27, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Vader użył błyskawic. Gavin raczej preferuje walkę na miecze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greyorn
Czempion Cesarstwa



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miejsca o którym nie mam pojęcia

PostWysłany: Nie 18:55, 17 Wrz 2006    Temat postu:

Dobra, ale Vader nie może raczej użyć tej mocy chyba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Wielkie Imperium Bizantyjskie Strona Główna -> Kroniki Asterotha Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin